Baranie- Beskid Niski

Baranie- Beskid Niski

 

Z Olchowca na Baranie w Beskidzie Niskim

16 stycznia 2021 roku to ważna data w historii światowego himalaizmu. Grupa Nepalczyków zdobyła K2 zimą i zapoczątkowała nowy bieg historii wędrówek po ośmiotysięcznikach. Więcej na ten temat pisałam TUTAJ

Tego samego dnia, gdy szerpowie dotykali nieba, my tuptaliśmy w śniegu po kolana, by zdobyć Baranie w Beskidzie Niskim. Oczywiście trudy naszej wędrówki są niczym w porównaniu z morderczą wspinaczką na K2. Nie mniej jednak fakt, że szczytowaliśmy w tym samym czasie co szerpowie, jest bardzo ekscytujący.

 Olchowiec- Baranie (Żółty szlak)

Udajemy się do Olchowca, by tam rozpocząć swoją wędrówkę. Synoptycy zapowiadali dość trudne warunki pogodowe z około dwiema godzinami w miarę satysfakcjonującej pogody, więc staramy się nie igrać z cennym czasem. W Olchowcu parkujemy pod Domem Ludowym.
Łemkowska wieś Olchowiec położona jest w dolinie potoku Wilsznia i jego dopływu Olchowczyk, który spływa ze stoków granicznego pasma w okolicach Baraniego. W 1880 roku we wsi mieszkało czterystu mieszkańców.
Olchowiec znajduje się w gminie Dukla i graniczy z malowniczymi terenami Magurskiego Parku Narodowego oraz Jaśliskiego Parku Krajobrazowego.

Wybierając się na szlak, lubimy zagłębić się w historię miejsc, które odwiedzamy. Często wyszukujemy ciekawostek i podpytujemy mieszkańców, czy z danym miejscem wiąże się jakaś opowiastka. Olchowiec ma swoją legendarną perełkę. To historyjka o zbójach.
Miejscowi opowiadają, że kiedyś wieś stanowiła niezły smaczek dla zbójników. Banda rabusiów napadała na wieś i okradała mieszkańców z bydła oraz dóbr materialnych. Beskidnicy ze swoimi łupami zmierzali na górę Jasieniów, gdzie miało miejsce prawdziwe ucztowanie po udanych rozbojach. Legenda głosi, że wśród mieszkańców Olchowca znalazł się śmiałek, który pod żadnym pozorem nie chciał zgodzić się na takie zbójnickie rozróby. Ruszył on do bandy zbójów i wyczekał momentu, w którym będą oni solidnie upici. Wkradł się do ogniska i wylał na zbójów wrzący rosół. Zgraja łupieżców zginęła w męczarniach. Śmiałek zaś wrócił do wsi z zresztą bydła.
Jak widzicie miejsce to nie dość, że urokliwe, to ma również na swoim koncie ciekawą opowieść.

Cerkwi Przeniesienia Relikwii św. Mikołaja w Olchowcu

Wybierając kierunek Baranie, udajemy się w stronę Cerkwi Przeniesienia Relikwii św. Mikołaja w Olchowcu. Urokliwa cerkiew umiejscowiona jest w okolicy kamiennego mostu. Most ten został zbudowany na łuku rzymskim bez zaprawy i wytrzymał do tego czasu. To prawdziwa perła łemkowskiej konstrukcji, unikat i zabytek. Sama cerkiew została wzniesiona w 1934, a w 1993 roku obiekt ten wpisano na listę zabytków oraz włączono do podkarpackiego Szlaku Architektury Drewnianej.
Cerkiew w Olchowcu to trójdzielnej budowy obiekt, który posiada wyodrębnione prezbiterium, nawę jak również babiniec. Ciekawe jest również to, że budynek posiada konstrukcję zrębową. Kalenicowy dach wzmacniany jest blachą, a wieńczą go dwie kopuły. W oknach cerkwi widnieją piękne witraże. Budowla sakralna należy do greckokatolickiej parafii w Komańczy oraz do rzymskokatolickiej w Polanach. W roku 2000 wróciła pod jurysdykcję greckokatolickiego zwierzchnika w Przemyślu.

Wędrówka wzdłuż potoku Olchowczyk mija nam całkiem przyjemnie. Podziwianie pokrytej taflą lodu wody, przerywają podające strzały śnieżnych kul, co zwiastuje konkretną bitwę na śnieżki. Takie urozmaicenie to podstawa udanego wypoczynku. Żółty szlak prowadzi nas na Przełęcz Beskid, a następnie w dalszym etapie wędrówki łącząc się z czerwonym i niebieskim kieruje nas na Baranie.
Cel naszej wędrówki już coraz bliżej. Masa śniegu, który miejscami sięga nam do kolan spowalnia marsz. Momentami zmęczenie przybiera na sile, zwłaszcza gdy wiatr przypominając o sobie postanawia solidnie dmuchać.
Zroszony śniegiem bukowy las wygląda obłędnie. Perspektywa wędrówki w scenerii jak z Narnii dodaje nam energii i popycha do przodu.
Szlak jest bardzo dobrze oznaczony. Jeśli chodzi o ścieżkę, to solidnie ją wydeptaliśmy, więc powrót na parking był zdecydowanie łatwiejszy.
Tablice informacyjne, które spotkacie na swojej drodze są dobrą wskazówką i odpowiedzią na pytania dzieci: ,,daleko jeszcze?”

Szlak turystyczny Olchowiec - Baranie 

Sporo można dowiedzieć się o miejscu, którym wędrowaliśmy. Okazuje się, że podczas I wojny światowej istniały tutaj okopy. Ta okolica była miejscówką dla działań austro-węgierskich, rosyjskich i niemieckich wojsk.

Podejście na Baranie (754 m.n.p.m.)

Dopada nas zmęczenie, bo wiatr daje o sobie znać, jednak wiemy, że nasz cel coraz bliżej. Baranie samo w sobie nie jest zbyt wymagające. Szczyt ma zaledwie 754 m.n.p.m. I gdyby nie tony śniegu w lesie, to wędrówka byłaby lżejsza. Oczywiście nie żałujemy tak trudnej wyprawy.
Sceneria w jakiej przyszło nam wędrować zrekompensowała wszelkie trudy.
Uginające się od ciężaru śniegu drzewa, momentami wyglądały, jakby nam się kłaniały. Otulały po obu stronach szlak, tworząc tunel jak z bajki. Szalejący wiatr na przemian ze skrzypiącym pod nogami śniegiem komponował melodię ze świata natury.
Cały szlak na Baranie jest bardzo ciekawy. Początkowo wędrówka odbywa się na praktycznie płaskim terenie, co zdecydowanie optymistycznie wpływa na ludzi. To swego rodzaju przygotowanie przed solidniejszą wspinaczką na szczyt.
Jaki on jest? Zalesiony :) Na szczycie znajdowała się wieża widokowa, jednak 16 stycznia, gdy my dotarliśmy na miejsce, to z wieży widokowej została powalona konstrukcja z drzewa. Umęczona upływem czasu, działaniami sił przyrody wieża, leżała na ziemi. Niestety o podziwianiu panoramy mogliśmy tylko pomarzyć. Choć w sumie nie wywołało to u nas zbyt dużego smutku, bo widoczność ograniczała się do kilku metrów.
Na szczycie znajduje się drewniana wiata, więc możecie spodziewać się idealnego schronienia, gdy waszej wędrówce towarzyszą trudne warunki. We wiacie czuć było jeszcze ducha świąt, bo ktoś postanowił powiesić tam sznur świątecznych światełek. Było bardzo przytulnie.  Odsapnęliśmy, wypiliśmy ciepłą herbatkę, później pamiątkowe zdjęcie ze szczytu i siup na dół po swoich śladach.
Droga powrotna minęła zdecydowanie sprawniej, choć natężenie sypania śniegu przybierało na mocy z każda minutą.

Baranie - szczyt w Beskidzie Niskim
Już na dole, w Olchowcu dokończyliśmy bitwę na śnieżki.
Beskid Niski po raz kolejny zachwycił nas swoją scenerią, a warunki pogodowe mimo braku błękitnego nieba, nauczyły dostrzegać piękno z trochę innej perspektywy.

Ania: Rozkochałam się w dzikości i tajemniczości tego miejsca.
Łukasz: Ja też, choć pomidorówka Twojej roboty, zjedzona na szlaku jest zdecydowanie moją większą miłością. Mniam mniam
Oliwia i Dominik: Następnym razem bez sanek ani rusz! :)


 Przeczytaj także: Wysokie - Korona Beskidu Niskiego


 

Gravatar
Elżbieta
Pięknie to wygląda. Musieliście się nieźle natrudzić, zwłaszcza pod górę, w tym śniegu po kolana. Brawa dla dzieciaków.
0

50000 Pozostało znaków


Ostatnie komentarze

Gravatar Ekipa MOUNTAINS
29 days 23 godzin

Uwielbiamy jeździć po lesie. Cudownie wspominamy też trasę Jaga-Kora i wypad rowerowy na szczyt Radziejowa - to dopiero b ...

Gravatar Kacper
29 days 23 godzin

Nie mogę doczekać się wiosny i rowerowych wojaży. Gdzie najczęściej jeździcie?