Po polskiej stronie Tatr znajduje się urokliwe miejsce, które w sezonie wiosenno-jesiennym przeżywa prawdziwe oblężenie. Piękne górskie szczyty, okalające jeziorko sprawiają, że chce się tam choć przez chwilkę posiedzieć.
Spacer wokół jeziorka, czy wędrówka nad Czarny Staw pod Rysami to prawdziwa uczta dla oka. Najpiękniejsze jest to, że ta miejscówka została obdarzona towarzystwem wysokich gór i postrzępionych szczytów.
Wyruszając z Parkingu w Palenicy Białczańskiej do celu mamy jakieś 7,7 km, czyli mniej więcej 2h 20min w jedną stronę. Oczywiście powrotna droga mija zdecydowanie szybciej. Na tego typu wypad warto zarezerwować sobie dość dużo czasu, bo po drodze nie sposób się nie zatrzymać. Widoki same się o to proszą. Jest naprawdę cudnie. Jeśli chodzi o przewyższenie, to nie martwcie się, nie jest tak źle. Jak na Tatry, to tylko 549 m. Mało wytrwali korzystają z fasiągów czyli dorożek, my zdecydowanie nie wybieramy tej opcji. Wolimy pieszą wędrówkę.
Wędrowanie asfaltową drogą nie należy do naszych ulubionych. Zdecydowanie wolimy leśne ścieżki czy kamieniste podejścia, no ale jak nie ma co się lubi, to się lubi, co się ma :) Asfaltowa droga podczas wypadu nad Morskie Oko towarzyszy do samego końca. Ważna jest też informacja, że jeśli podczas wędrówki usłyszycie grzmoty, to mogą one nie zwiastować nadchodzącej burzy. To odgłosy Wodogrzmotów Mickiewicza. Mimo iż Adam Mickiewicz za wiele nie miał wspólnego z Tatrami, to jego nazwiskiem nazwano tatrzańskie kaskady.
Bezlitośnie, asfaltem do przodu
I tak podziwiając widoki, słuchając grzmotu kaskad wędrujemy asfaltem. Asfalt, asfalt, asfalt.
W pewnym momencie staje się to mocno męczące, ale nie ze względu na trudność trasy lecz obecność asfaltu. Jeśli tak samo jak my nie lubicie takiego podłoża, to możemy wam obiecać, że Morskie Oko wynagrodzi te trudy.
Podczas wędrówki bardzo podobała nam się Polana Włosienica i widoki, które mogliśmy z tego miejsca zaobserwować. Jedyne co przeszkadza, to harmider przy pawilonie gastronomicznym, no ale wiadomo, że jak turysta głodny to i zły. Więc my cierpliwie zjadamy kanapeczki, sycimy ducha widokami i ruszamy dalej.
Jeszcze jakieś dwa kwadranse i będziemy przy tafli największego tatrzańskiego jeziora.
Morskie Oko ma powierzchnię prawie 35 ha. Od północy zamknięte jest ryglem skalnym, na którym znajduje się wał moreny przedniej a na nim schronisko.
Morskie Oko przez górali nazywane było Białym Stawem. Legendy głoszą, że jest to jezioro bezdenne, w dodatku połączone z Adriatykiem.
Przejrzysta woda to kolejny dowód na to, że warto się tu wybrać. Niestety nie wszyscy potrafią dbać o to miejsce. Co kawałek widać pozostawione butelki, papierki, czy pety. Podczas naszej wędrówki nazbieraliśmy sporo śmieci. To przykre, że człowiek nie potrafi szanować tego, czym obdarzyła go natura. Oczywiście większość turystów to ludzie, którzy szanują świat i nie zostawiają po sobie śmieci, ale jak to w przyrodzie bywa wyjątki się zdarzają.
Morskie Oko warte jest zobaczenia. Jeśli planujecie się tam wybrać pamiętajcie o tym, że czeka was prawdziwa uczta dla oka i ducha.
Ania: Uwielbiam patrzeć na to jezioro, gdy jest skąpane w zachodzącym słońcu.
Łukasz: To prawda. Tam wszystko wygląda piękniej i lepiej.
Do zobaczenia na szlaku :)
Subskrybuj
Zgłoszenie